Banda Krwistego Sokoła

Sokół Cię Przyprowadził...


#1 2007-09-25 00:05:41

Caellion Vessah

Skarbnik i Sekretarz

2830263
Zarejestrowany: 2007-09-07
Posty: 101
Punktów :   

Za mundurem kaci sznurem (cz.2)

Asystent miał szczerze dość tej roboty. Nie miał absolutnej ochoty dostarczać listu, w dodatku tak daleko. Wolał się pospieszyć, jak mawiał Fulko, dobro Cesarstwa Nilfgaardzkiego zależy od informacji zawartych w tym liście, zaadresowanym do samego cesarza. Lecz nagle ujrzał zbawienie w postaci wysokiego człowieka w żołnierskim uniformie z czarnym hełmem z przyłbicą. Ten sam który przywiózł mu poprzedni list.
- Mam do ciebie prośbę. Dostarcz to do pałacu. To pilne, sam Fulko prosi.
Żołnierz tylko zasalutował i dosiadł swego konia. Fakt, czas bieży.

- Ha, popatrz Hardon, list od tego jednookiego kulawca!
Krasnolud Menderg siedział rozparty na krześle z nogami położonymi na biurku. Odprawił żołnierza i odpieczętował list.
- Ha, niebywałe! Wiedzą o nas!
- Jak to? Przecież wszyscy wiedzą że jesteśmy głównym oddziałem tajnych służb. Jesteśmy na państwowym garnuszku. Pełnym dobrego żarcia, na dodatek.
Pozostałe krasnoludy, również rozparte na krzesłach z nogami położonymi na biurkach równo przytaknęli głowami.
- Nie o tym gadam, bęcwale! Wiedzą że jesteśmy krasnoludami. Tylko nie wiem dlaczego ten parszywiec tytułuje mnie Wasza Wysokość. Pewnie to ironia..
Trzeba przypomnieć że szef służb specjalnych wiedział doskonale że krasnoludy należą do głównego oddziału. Zatrudnił ich przypadkiem, oczywiście, lecz mówił cesarzowi że wszystko w porządku. Co z tego że najlepsi żołnierze tajnych służb są niscy, krępi i noszą brody długie aż do pasa. W oczach cesarza to nie są krasnoludy, nieludzie. Kto ceni swe życie, nie wytyka błędów cesarzowi. Szef Vattier de Rideaux wiedział co go może czekać. Nie chciał by ucięto mu premię, albo głowę. A degradacji już by nie przeżył.
- Dobra, ignorujemy tego bęcwała – ciągnął dalej dowódca Menderg – zajmijmy się czymś ważniejszym. Pisze dalej, przy okazji wytykając z ironią mój wzrost, że podobno kilku naszych zaginęło gdzieś w Touissant.
- Nic mi o tym nie wiadomo... – rzekł Hardon
- Nie dostawałeś od nich żadnych wiadomości i się nie zaniepokoiłeś?
- Gdybym poczekał jeszcze pół roku, to tak...
- Pół roku! A w ogóle kto ich tam wysłał? Wiadomo że to kraik będący na ciągłym rauszu. Tam tylko wino robią. Po cholerę tam nasi ludzie? Kto ich tam wysłał?
Wszyscy pokręcili głowami, na znak że nie wiedzą.
- Dobra panowie, bez żadnej zwłoki jedziemy po tych przygłupów.
Wszyscy jak na jedną komendę zdjęli w tym samym czasie nogi z biurek, miarowo podskakiwali do wyjścia wydając dość osobliwe dźwięki jak „hop, hop, hop” przy każdym ruchu.

Touissant. Królestwo winiarni i karczem. To właśnie tutaj główny oddział tajnych służb wykonywał swoją misję. Cóż to za ujma na honorze, jeśli brakuje choć jednego brudnego krasnoluda, nawet jeśli za krasnoluda oficjalnie nie uchodzi. Wykonywali swe obowiązki jak na tajne służby przystało. Miarowo, gościńcem, z pieśnią na ustach. Wszak, jak się mówi, pod latarnią jest najciemniej.
- Dobra chłopcy, widzę „Bażanciarnię” – powiedział Menderg do swych kamratów.
- Sram już tym ptactwem... – rzekł smętnie Hardon – nie możemy zjeść tych świetnych ślimaków winniczków?
- A co mnie obchodzi czym ty srasz? Mówię o zajeździe, trza się posilić. Prawie południe, czas na czwarty posiłek.
Drzwi otworzyły się ze złowieszczym skrzypieniem, paradoksalnie tak samo jak u pewnego prefekta, choć wnętrze absolutnie nie jest aż tak złowieszcze. Przeciwnie, w zajeździe był przyjemny dla ucha gwar różnych przyjaznych ludzi a także miłe zapachy dobiegające z kuchni. Jednakże nie to było zaskakujące.
- Ja cię pieprzę! – krzyknął dowódca – Berein! Geryn zwany Miętosicielem! Co wy tu u diabła robicie?
- Diabły to na pustyniach są – krzyknął uradowany krasnolud nazwany Miętosicielem. Podszedł do niego i uściskał go nawet bardziej niż przyjacielsko.
- Nieważne – rzekł Hardon – podobno zaginęliście gdzieś w górach. Tak to się pracuje?
- No wiesz przyjacielu, trzeba mieć oko na te winiarnie. To istne przestępstwo, robić takie dobra wina.
- Jesteśmy krasnoludami! Nie pijemy wina tylko gorzałę i piwo!
Gwar natychmiast ucichł, jakby ucięty nożem. Berein szturchnął dowódcę łokciem.
- Chyba musimy stąd spadać szefie. Patrzą się na nas.
Najwyższy z biesiadników o kruczoczarnych krótkich włosach wstał. Wycelował palcem w krasnoludy ubrane w cesarskie uniformy.
- Co to? Nieludzie są u naszego seniora, cesarza Nilfgaardu? To jest jakiś żart?
Żartem można raczej nazwać to, że zostali dopiero rozpoznani gdy sami się przyznali do swej rasy, pomyślał dowódca. Nie zdążył tego powiedzieć na głos. Wybiegli z „Bażanciarni” aż się kurzyło.

- No dobra, opowiadaj po cholerę wyście tam poleźli?
Wszyscy jak zwykle siedzieli rozparci na krzesłach, kładąc nogi na biurkach. Nie mieli czasu na rozmowę, opuszczając księstwo. Miętosiciel spojrzał na swego dowódcę.
- Musieliśmy się dowiedzieć czy to prawda z tym Touissant. Że to księstwo z bajki, w stanie wiecznego rauszu. Gdyby tak zbudować winiarnie w Królestwach Północnych, również byłyby one w stanie rauszu i byśmy ich wreszcie pokonali.
- Ale z ciebie kretyn, wiadomo że oni chleją więcej niż my. To nic nie da. Ale srał to pies. Postanowiłem powiedzieć Mersteinowi kim jesteśmy, przyda się nam ktoś na froncie z naszych ludzi. Damy mu oznaki zaufania. Miętosiciel, weź to.
Wskazał na zapieczętowany list leżący na jego biurku. Drugi krasnolud zastękał i wstał z wygodnego krzesła. Zabrał list i wyszedł z pomieszczenia, otwierając wcześniej drzwi, które absolutnie złowieszczo nie zaskrzypiały. Tu są krasnoludy a to zobowiązuje.
- Hej, ty tam! – krzyknął, zauważając nilfgaardzkiego żołnierza – zawieź to do swego dowódcy, pułkownika Mernsteina.
Żołnierz wychodził właśnie z pałacu cesarza. Był zadowolony ze swej służby. Zdjął swój hełm, rzucił ostatnie spojrzenie na siedzibę. Główny szpieg Królestw Północnych, patriota, najlepszy żołnierz, mistrz intryg. Tak, prztyczek w nos cesarza z pewnością zniszczy cesarstwo. Niech wie, że nawet cesarz może sie mylić, nawet jeśli chodzi o krasnoludy.

//autor: Darkin//

Offline

 

#2 2007-09-25 19:25:14

Falka

Opiekunka Sokołów

3268878
Call me!
Skąd: Taka dziura o nazwie Kalisz xD
Zarejestrowany: 2007-09-08
Posty: 48
Punktów :   

Re: Za mundurem kaci sznurem (cz.2)

[Ha! Nieźle, nieźle xD Szkoda, że nie ma więcej ^^ Wciągnęłoo mniee xDDD]


"Krew na twoich rękach, Falka,
Krew na twej sukience,
Płoń, Falka, płoń!
Płoń i skonaj w męce..."

Offline

 

#3 2007-09-25 19:53:20

Aree Vessah

Członek bandy

3478094
Zarejestrowany: 2007-09-07
Posty: 61
Punktów :   

Re: Za mundurem kaci sznurem (cz.2)

No no...więc tak: ciekawy styl pisania, nie boisz się ostrzejszych słów, których niektórzy unikają i za to masz plusa. Historia ciekawa, aczkolwiek przydałoby się więcej wyjaśnień, bo miejscami nie byłem do końca pewny co jest głównym wątkiem. Może następne części więcej wyjaśnią? Za to stworzenie jakiejś opowieści poświęconej w tak wielkiej mierze krasnoludom naprawdę do głębi mnie ujęło! Pińć po prostu;)


"...I widziałem, a oto koń biały, a ten, który na nim siedział, miał łuk, i dano mu koronę, i wyszedł jako zwycięzca, ażeby zwyciężał..."

Offline

 

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi


Darmowe Forum | Ciekawe Fora | Darmowe Fora
www.ziolo-thc.pun.pl www.agrogames.pun.pl www.hebipbf.pun.pl www.adresapokalisy.pun.pl www.regatywat.pun.pl