Banda Krwistego Sokoła

Sokół Cię Przyprowadził...


#1 2007-09-25 00:06:54

Caellion Vessah

Skarbnik i Sekretarz

2830263
Zarejestrowany: 2007-09-07
Posty: 101
Punktów :   

Za mundurem kaci sznurem (cz.1)

Kapral Hevyssen nie miał łatwego życia. Nie posiadał się z radości gdy znalazł się w bliskim otoczeniu nowego pułkownika cesarskiego, Vil’a Mernstein’a. Jednakże to był tylko chwilowy zachwyt. Myślał że takie obowiązki jak obieranie kartofli czy pranie brudnych rzeczy oficera przeszły już dawno do lamusa. Mylił się. Dodatkowo, jedną z cech pułkownika była miłość do obsobaczania podwładnych za każde przewinienie. A to za zbyt poważna minę, bądź zbyt wesołą czy też nijaką. Raz został obsobaczony za niechlujny ubiór, a chodziło o czerwoną plamkę pod kołnierzem.
Ten dzień miał być jednak zupełnie inny, o wiele gorszy od poprzednich. Czuł to, gdy otwierał drzwi do biura pułkownika w koszarach. Poczuł się dokładnie tak samo jak w jego ostatnim śnie, gdzie stawił się całkiem nagi na porannym apelu. Dziwnym jest to, że ten motyw powtarza się w wielu snach, zwykle niekochanych przez matkę.
- Panie pułkowniku! – żołnierz stanął na baczność i zasalutował.
Mernstein spojrzał na kaprala obojętnym wzrokiem. Choć ledwie co wzeszło słońce, to już miał dość obowiązków.
- Spocznij. O co znowu chodzi? – rzekł, powracając do czytania listu.
- Porucznik Maior Kap’tan do pana w ważnej sprawie.
- Co? Wszyscy trzej? – ponownie podniósł głowę znad listu
- Tylko jeden panie pułkowniku.
- Który? Major?
- Tak panie pułkowniku.
- No to przyprowadźcie majora kapralu. Co się guzdrzecie?
Hevyssen już miał wyjść, lecz dopiero po chwili zrozumiał rozkaz.
- Którego panie pułkowniku? Majora Visserda?
Pułkownik przyłożył dłoń do czoła. W drugiej ręce trzymał oriona, metalową gwiazdę. A może by tak się zabawić? Myślał nad tym przez chwilę.
- No porucznika masz przyprowadzić. Natychmiast!
- Porucznika Kap’tana panie pułkowniku?
- Jakiego kapitana psiakrew? Dawaj mi tu wszystkich trzech.
- Trzech? Czyli kogo panie pułkowniku?
- Kapralu Hevyssen! – ryknął – czy wy jesteście pijani? Czyżbyście znowu się nażarli fisstechu? Wszystkich mi tu przyprowadzić!
Na aluzję o narkotyku miał tylko jedną odpowiedź. Poruszył bezgłośnie wargami formując znany wojskowy wyraz „pieprzę cię”. Pożałował tych słów.
- A co mi tu proponujecie, żołnierzu? Jestem żonaty, psiakrew. W dodatku w tym mamrotaniu nie dosłyszałem „panie pułkowniku”.
- Przepraszam, panie pułkowniku...
- No! To co tu jeszcze tak stoicie jakby wam kołek, za przeproszeniem, w dupę wetkali? Przyprowadzić mi tu wszystkich!
- Szeregowych także? – kapral próbował silić się na spokój. Nie było to zbyt proste, gdy metalowy orion omal nie przeorał mu ucha. Z trzaskiem wbił się w ścianę.
- Idźcie do diabła! Ty i porucznik, kapitan i kto tam jeszcze!
Kapral zasalutował i wyszedł pospiesznie z pomieszczenia. Pułkownik cesarski nie mógł wiedzieć że trafi już wkrótce do kart historii, jako ten kto wysłał żołnierzy do diabła, a raczej na Patelnię, pustynne tereny. Bo to tam podobno żyją diabły które spowodowały jakiś czas temu potężną burzę z piorunami. Pułkownik nie wiedział także o tym, że będą znani trzej bezimienni oficerowie, którzy zginęli w obłąkańczej misji. Kapitan major i porucznik.
Mernsteinowi absolutnie nie chciało się już niczego czytać. Odpowiedział jedynie na prośbę wypisaną w pierwszym zdaniu. Wyszedł z pomieszczenia i podał list najbliższemu żołnierzowi.
- Dostarczcie ten list prefektowi z Riedbrune. A żywo!
Gdy powrócił do pokoju, jego wzrok zatrzymał się na orionie wbitym ścianie. Wymamrotał coś gniewnym tonem. Po chwili krzyknął za odchodzącym żołnierzem
- I zróbcie coś z tą ścianą! Jak zwykle ktoś ją przedziurawił...

Zostań młodszym asystentem - mówili. Zwiedzisz świat - mówili. Ujrzysz sprawiedliwość -  mówili. Takie myśli kłębiły się w głowie Deriana, młodszego asystenta Jednookiego Fulko, prefekta Riedbrune. Asystent znał metody swego pracodawcy, które za nic w świecie nie mógł nazwać sprawiedliwymi. Ale co może wiedzieć chłopak co nie odróżnia trybunału od domu starców.
Drzwi do prefektury otworzyły się ze złowieszczym skrzypieniem. Asystent wchodząc obdarzył prefekta nienawistnym spojrzeniem spod swych binokli.. Położył list na biurku Jednookiego Fulko - „jedynego sprawiedliwego”, jak kazał o sobie mówić.
- Przyszła odpowiedź panie Fulko
- Ach, świetnie, świetnie – rzekł prefekt, odpieczętowując pergamin. Czytał z wielką szybkością treść, wręcz wchłaniał ją. Mówi się że książka może wciągać ludzi, ale w tym wypadku to kawałek pergaminu powinien się bać.
- Tak, tak...zezwalam na powyższe, wyrazy szacunku...a to co? Mernstein? A kto to jest u licha?
- Służy w naszej armii, panie Fulko. Jest... – lecz nie zdołał dokończyć zdania.
- Wiem kto to jest. Nie pouczaj mnie szczylu! – spojrzał ze wściekłością jednym okiem na młodzika. Szlag, pomyślał, nadal nie wiem kim on naprawdę jest. Jak to rozegrać?
- Dziwne że list dostał Mernstein o randze... – przeciągnął ostatnie zdanie, patrząc z nadzieja na asystenta.
- Pan prefekt nie zna wyższych oficerów z naszej armii? – Derian uśmiechnął się z zauważalna ironia w głosie.
- Oczywiście że wiem że to wicemarszałek! Głupca ze mnie robisz?
- To pułkownik, panie Fulko.
- No jasne że pułkownik ciołku. A co ja niby powiedziałem? No dobra, ale po jakie licho mi pozwolenie od niego? Muszę je mieć juz teraz!
- Może... – odchrząknął asystent – zmieniły się kompetencje, czy jak to nazywają...
- Jesteś geniuszem Derian! Dobrze, idziemy odwiedzić po naszego przyjaciela.

Wiele pogłosek krążyło o prefekturze w Riedburn. Podobno jako jedno z niewielu posiada własne pomieszczenia z salami tortur umiejscowionymi pod ziemią. Straszne ławy rozciągające kończyny, sarkofagi z kolcami w środku a także różnego rodzaju narzędzia jak „gruszki”, szczypce, obcęgi i noże. Jednak na specjalnego gościa czekało coś znacznie gorszego.
Drzwi otworzyły się ze złowieszczym skrzypieniem. Dość osobliwe, że wydają taki sam dźwięk, jak te do biura prefekta. Obaj urzędnicy, prefekt wraz z asystentem, towarzyszyli jednemu z największych oszustów z Riedbrune i okolic. Posadzili go na krześle. Zwykłym krześle.
- No, gadaj po dobroci ile żeś zarobił na tych swoich oszustwach! – krzyknął do podejrzanego. Stary Bordun nie wyglądał na oszuścinę, już dawno potracił siwe włosy i zęby.
- Ale to nie oszustwo szlachetny panie, ja tylko...
- Milcz, nie pytany! – krzyknął, przecząc samemu sobie – jak nie chcesz po dobroci, to zaraz będziesz inaczej śpiewał!
- Ale ja chcę współpracować, ja...
- Nie obchodzi mnie czy chcesz, czy nie. To procedura!
Skinął na swego asystenta. Obaj położyli go na długiej ławie, krępując ręce i nogi podejrzanego. Urządzenie to było wymyślone przez gnomy, istna machina tortur. Przy nogach ustawiona została pewnego rodzaju korbka, poruszająca gęsim piórem na końcu. Dzięki temu można było torturować obie stopy przestępcy.
- No, ile żeś zarobił mendo jedna? – krzyczał Fulko, obracając przy tym korbką – myślisz że ot tak można fałszować odważniki? Co? Ktoś chce dwie uncje a dostaje półtora? Takiś cwany?
Torturowany Bordun nie mógł nic innego zrobić jak roześmiać się. Jak wiadomo o nim, nigdy się nie śmiał tak jak w tej chwili. Zdenerwowany prefekt spojrzał na swojego asystenta, nie przerywając tortury.
- No patrz na niego, jeszcze się śmieje – rzekł i odwrócił głowę na starca – ile żeś zarobił mendo społeczna? Gadaj!
- Trzy, trzy...floreny...
- No proszę, to bogaty jesteś. Trzy floreny na miesiąc?
- Na rok, haha!
- Trzy floreny na rok i jeszcze cieszy się z tego? – przerwał obracanie korbką i odwrócił się do asystenta – za tyle da się ledwie dwa tygodnie przeżyć. I to z marna gorzałką raz na trzy dni. Wypuść go, zrozumiał swoje postępowanie. Sprawiedliwość znowu wygrała. Czekam na ciebie w biurze.

//autor: Darkin//

Offline

 

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi


Darmowe Forum | Ciekawe Fora | Darmowe Fora
www.ldz.pun.pl www.agrogames.pun.pl www.hebipbf.pun.pl www.adresapokalisy.pun.pl www.regatywat.pun.pl