Sokół Cię Przyprowadził...
Skarbnik i Sekretarz
Otworzyły się drzwi, do pokoju wpadł chłopak.
- Matko, jak mogłaś?
Kobieta spała. Dopiero po chwili zdała sobie sprawę, że ktoś jest w jej komnacie.
- Jak mogłaś?
- Co jak mogłam?
- Jak mogłaś ją zabić.
- Kogo?!
- Ją. – chłopak wyjął zdjęcie dziewczyny i pokazał je matce.
- A o niej mówisz. Zrobiłam to, bo sama tego chciała.
- Chciała?
- Tak. Uważała, że nikt jej nie lubi.
- Ale to nie prawda..
- Pewny jesteś?
- Tak.
- A skąd ta pewność.
- Po prostu. Na pewno są osoby, które ją lubią, kochają
- A kto na przykład?
- Rodzice.
- Skąd wiesz, że ma rodziców.
- Każdy ma, chociaż jednego.
- Ale możesz być tego pewnym?
Chłopak milczał. – To na przykład jej zwierzęta będą smutne.
- Myślisz, że ma jakieś? – Matka była bardzo rzeczowa.
- Widziałem jak na jej głowie siedzi coś białego.
- Ale to nie musiał być zwierzak, mógł to być na przykład jakiś kapelusz.
- Widziałem, że się rusza.
- A na pewno nie miałeś omamów?
- Chyba nie. A jej przyjaciele?
- A powiedz mi czy gdyby miała jakichś przyjaciół, pragnęłaby, żebym do niej przyszła?
- Nie wiem, ale widziałem jak rozmawia z jakimiś ludźmi?
- A może to byli jej wrogowie, którzy przyszli ją zmieszać z błotem? Masz pewność, że to byli jej przyjaciele?
- Nie. Stałem za daleko.
- Widzisz. No to kto według ciebie jest jej życzliwy?
- Na przykład ja.
- Ty? Nie rozśmieszaj mnie.
- Ale to prawda, ja ją lubię, kocham.
- Powiedziałeś jej to chociaż?
Chłopak spuścił głowę. – Nie. Nie było okazji.
- I ty dziwisz się dlaczego na Mnie czekała?
- Tak. Nawet jeśli jej nigdy tego nie powiedziałem, zawsze byłem przy niej. Nigdy nie opuściłem.
- Ale mimo to wezwała Mnie.
Milczał
- Dlaczego ją zabiłaś?
- Chciała tego. Zresztą znasz jej historię.
- Znam. Ale to przeszłość i w końcu do tego nie doszło.
- Ale myślisz, że to nie boli? Ciągle o tym śnisz, wszędzie to widzisz, myślisz, że wszyscy o tym wiedzą, że chcą to zrobić i nigdzie nie znajdujesz oparcia, tak potrzebnego.
- Ale zawsze miała we mnie oparcie.
- Widocznie ona tego tak nie odczuwała. Zresztą już nic nie możesz zrobić. Ona poszła tam gdzie chciała, a ty jesteś tutaj.
- Gdybym wiedział gdzie poszła podążyłbym za nią.
- Aż tak ją kochasz?
- Tak. Jest dla mnie najważniejsza.
-Ważniejsza nawet ode mnie?
Chłopak chwilę się zastanowił. – Tak. Wybacz Matko.
- Naprawdę opuściłbyś mnie, zrezygnował z tego wszystkiego dla niej?
- Tak.
- Rozumiem. Twoja luba udała się w Pustkę. Leć do niej jak chcesz.
- Dzięki Matko. Nigdy cię nie zapomnę.
- Ani ja ciebie.
- Żegnaj.
- Żegnaj, synu.
Chłopak udał się do swego pokoju i wziął tylko to co najpotrzebniejsze. Wyszedł na dziedziniec, osiodłał stwora i odleciał. Jeszcze na chwilę spojrzał na pałac, pomachał Matce i udał się w stronę Pustki.
Teraz jest ze swoją ukochaną. Oprócz nich nie ma tam nic.
//autor: nieznajomy, czyli Caellion//
Offline
Członek bandy
Hmm...początek i środek bardzo fajne, dają do myślenia. Końcówkę bym trochę zmienił, żeby było bardziej tajemniczo, niepotrzebnie się wszystko wyjaśniło. Ale ogólnie całkiem w porządku tekścik;))
Offline