Banda Krwistego Sokoła

Sokół Cię Przyprowadził...

  • Nie jesteś zalogowany.
  • Polecamy: Moda

#1 2007-10-14 18:11:39

Caellion Vessah

Skarbnik i Sekretarz

2830263
Zarejestrowany: 2007-09-07
Posty: 101
Punktów :   

Spotkanie w lesie (cz. 1)

Spotkanie w lesie

(Spisane przeze mnie. Pomagali mi w tym moi kochani przyjaciele: Deedlit, Yarin i Sawantiel, a także Mokuna i Garrua)

Podczas podróży po okolicznym lesie spotkałem wilka, który wpadł w sidła myśliwych. Podszedłem pomalutku do sideł i starałem się pomóc wilkowi. Bał się mnie i w pierwszej chwili próbował złapać kłami za ramię, ale widząc że chce mu pomóc uspokoił się, a ja mogłem dokończyć dzieła. Otworzyłem zasieki i odsunąłem się na bezpieczną odległość, a wilk podziękował mi lekkim skłonem i odszedł kuśtykając. Nagle obok mnie spadła, a raczej zwinnie zeskoczyła z drzewa elfka, przyglądając mi się bacznie. Odwróciłem się i odwzajemniłem spojrzenie. Muszę przyznać, że zaciekawiła mnie. Zapadła niemiła cisza, którą postanowiłem przerwać. Ukłoniłem się jej i powiedziałem...
    Nazywam się Caellion, a pani? -  Po namyśle dodałem - Ten wilk i te sidła to była jakaś próba mojego charakteru?? Czy to był zwykły zbieg okoliczności, że pani pojawiła się tuż po tym jak uwolniłem go?
Elfka spojrzała na sidła i lekko zmarszczyła brew, później jej wzrok znów całkiem spokojny spoczął na mnie.
    Nazywam się Deedlit. A to był przypadek. Usłyszałam wołanie duchów lasu i dlatego tu jestem, ale widać, już niepotrzebnie... - mówiła spokojnie i miękko, znów spojrzała na sidła, i zmarszczyła brew, w jej oczach dało się dojrzeć ból i odrazę, wyszeptała kilka niezrozumiałych ci słów, sidła uniosły się nieco nad ziemie i w chwile później zmieniły w proch.
Podrapałem się w głowę.
    Wiesz, mnie też chyba przywiodły tu duchy lasu. Ćwiczyłem nieopodal, gdy usłyszałem jakieś głosy niesione przez wiatr. Poszedłem za nimi i dotarłem do wilka. I tak właśnie mogłem go uratować. - spojrzałem na proch, który jeszcze przed chwilą był sidłami. -  Ciekawi mnie tylko kto zastawił te sidła. Jeśli go znajdę na pewno za to zapłaci. Cieszę się, że duchy nas wezwały, bo mogliśmy wilkowi pomóc w potrzebie. Mam nadzieję, że nie spotkamy kolejnych sideł w tym lesie. Przepraszam, że mówię chaotycznie, ale nie mogę skupić myśli po tym incydencie.
    Sidła zakładają ludzie i inne istoty. Chcą jeść, ale jeśli tak jak tu są to sidła i zwierze cierpi, to są gorsi od najgorszych.
Nad ich głowami, z chmur spadł nagły deszcz, niosąc burzę.
    Wiesz, jedzenie można zdobywać w bardziej humanitarny sposób. Zwierzę nie musi tyle cierpieć. - dopiero teraz spojrzałem w górę i zobaczyłem, że pada mocny deszcz - Niebo płacze. – po czym dodałem - Nieopodal znajduje się opuszczony dom. Jeśli nie chcemy zmoknąć, to powinniśmy się tam schronić. Las jest niebezpieczny podczas burzy. Choć po niej jest piękny. - I jakby nie czekając na Deedlit zacząłem iść w kierunku domu. Po chwili odwróciłem się i rzekłem: -  Idziesz?
Elfka miała zamknięte oczy jakby nad czymś bardzo intensywnie myślała, ale zarazem jej twarzy nie nawiedziła żadna smuga, wyglądało jakby spała, dopiero gdy niebo przeciął błysk otworzyła oczy i wolnym krokiem ruszyła za mną, w tej krótkiej chwili zdało mi się, że ona ma skrzydła, jednak może to jedynie złudzenie. Szliśmy w ciszy dłuższą chwilę patrząc na las wokoło. Najchętniej zostalibyśmy i dalej oglądali, ale obydwoje wiedzieliśmy, że powinni jak najszybciej dotrzeć do domku. Po jakichś pięciu minutach ujrzeliśmy domek, który wyglądał jakby ktoś dopiero co go opuścił.
Kiedy dotarliśmy do drzwi otworzyłem je.
    Pani pierwsza. - znaleźliśmy się w środku, podszedłem do kominka, który wyglądał jakby go ktoś przygotował specjalnie dla nas i wziąłem leżące nieopodal krzemienie, z których zacząłem krzesać iskry, aż rozpalił się piękny ogień  - Chcesz się czegoś napić? Może coś się tu znajdzie. - poszedłem do kuchni czegoś szukać i spokojnym, ale mocniejszym tonem powiedziałem - rozgość się, a ja zaraz przyjdę.
Ulewa była olbrzymia i oboje byliśmy przemoczeni do suchej nitki. Spojrzała za mną chwile stojąc niemal w progu, dopiero potem weszła głębiej i podeszła do ognia. Dopiero teraz naprawdę poczuła, że zmarzła, rozejrzała się po chacie i dojrzała coś jakby koc, korzystając z tego, że mnie nie było, zdjęła z siebie mokre rzeczy i zawiesiła przy ogniu, aby wyschły, a sama otuliła się kocem, teraz zaczęła uważnie przyglądać się temu co było we wnętrzu chatki. Ja w tym czasie wróciłem z kuchni niosąc dwa kubki parującej herbaty.
    Tylko to znalazłem, ale jak na opuszczony dom to naprawdę dużo. - postawiłem jeden kubek przed nią, a z drugiego zacząłem pomału pić.  -  Jesteś magiem? Ja tam wolę miecz. Dzięki niemu mogę bardziej cenić życie mojego przeciwnika. - pociągnąłem łyk herbaty - trochę mi zimno pójdę na chwilę na górę i sprawdzę może znajdę jakieś suche rzeczy. W tym domu już i tak nic mnie nie zdziwi. Zaraz wracam.
Odstawiłem kubek i udałem się w kierunku schodów, odwróciłem się przy nich i lekko uśmiechnąłem, po czym zacząłem się wspinać na górę. Dziewczyna przyjrzała się kubkowi, ostrożnie wzięła go w obie dłonie i przytknęła do ust, ostrożnie pijąc gorący płyn i pozwalając ciepłu rozejść się po jej ciele.
    Już jestem. Niestety niczego nie znalazłem. Widać szczęście się skończyło, ale co tam jakoś przeżyję. - zadygotałem z zimna, ale starałem się tego nie pokazywać. Żeby się ogrzać wziąłem kubek w ręce i pociągnąłem sporego łyka, potem podszedłem do okna. - Jeszcze pada, ale zapewne niedługo się przejaśni.  - wróciłem na sofę i starałem się usiąść jak najbliżej ognia. - Powiedz coś o sobie, bo znam tylko twoje imię. 
Elfka wstała i podeszła do miejsca gdzie znalazła koc, i wygrzebała stamtąd jeszcze jeden, a potem podeszła do niego i podała mu zwinięty kawałek starego materiału
    Proszę.. jeśli zostaniesz w tych mokrych rzeczach przeziębisz się. - powiedziała cichutko, niemal szeptem, jej głos stał się bardziej dziecięcy jak później zauważyłem normalny, a tamtego używała do tego, aby nie traktowano jej jak dziecko. 
Biorąc od niej koc, spojrzałem jej w oczy i uśmiechnąłem się szczerze. 
    Dziękuję ci... to ja pójdę się przebrać - wstałem, oddaliłem się trochę i gdy zacząłem zdejmować mokre ciuchy, z uśmiechem dodałem - tylko nie podglądaj -  opatuliłem się kocem, wziąłem swoje mokre rzeczy i rozłożyłem je przy ognisku do wyschnięcia, a sam usiałem na sofie -  od razu lepiej i cieplej - Na mojej twarzy znów zagościł uśmiech, wziąłem swój kubek do ręki i dopiłem herbatę do końca.
    Nie ma za co... - usiadła na sofie i zapatrzyła się w ogień.. lekko się uśmiechnęła, gdy dawała mi koc.
    Fajnie tu, ciepło i przyjemnie - wyciągnąłem ręce w stronę ognia tak by się ogrzały - Ciekawe kiedy przestanie padać - spojrzałem w okno, ale nie zauważyłem żadnych oznak przejaśnienia.
    Jest burza, więc chyba trochę potrwa. - skuliła się pod kocem.
    Masz rację. - spojrzałem w ogień - Widzę że nie lubisz za dużo mówić. Jesteś z tych osób co uważają, że można mówić tylko coś sensownego? - Spojrzałem jej w oczy, ale zobaczyłem tylko odbicie ognia, nic więcej - przepraszam jeśli cię uraziłem.
    Ja.. Po prostu nie lubię rozmawiać z nieznajomymi, bo za wiele złego już poznałam.. - powiedziała cicho dopijając herbatę - Tak, jestem magiem i nie walczę. Nie lubię walk.
    Rozumiem. Musiałaś sporo wycierpieć i widzieć wiele złego. Ale mnie nie musisz się bać - schyliłem głowę i cichutko powiedziałem - czasem trzeba walczyć, by przeżyć, by osiągnąć swoje cele, można nie być z tego zadowolonym, ale taki już jest świat i nic tego nie zmieni. Może tego nie widać po mnie, ale ja też wycierpiałem dużo. Moją rodzinę, nie... moją wioskę zabiła banda bandytów. Mam cel, który wymaga poświęceń. Muszę ich pomścić. -  tym razem mówiłem głośniej -  myślisz że wybierałem sobie takie życie, myślisz że pasuje mi rola mściciela?? Nie, ale nie mam wyboru. - zamyśliłem się -  przepraszam, nie chciałem cię tym obarczać  - wstałem - nie zanosi się, żeby szybko przestało padać, więc idę jeszcze po herbatę. Chcesz??
Jakby nie czekając na odpowiedź wziąłem obydwa kubki i poszedłem zaparzyć nową. Powoli poszła za mną i stanęła w progu kuchni
    Przykro mi.. – szepnęła - Z powodu twojej wioski. że cierpiałeś. I.. wiem, że chcesz się mścić, ale.. ale Walcząc z potworami, trzeba bardzo uważać, by nie stać się jednym z nich. - zamilkła spuszczając wzrok - Ja.. przepraszam.. - szepnęła cicho, zdawało ci się, że po jej twarzy spłynęły łzy, ale nim zdążyłeś się przyjrzeć odwróciła się zamaszyście i zniknęła w tamtym pokoju.
Zamyśliłem się. Wiedziałem, że miała rację. Wiedziałem, że ta droga jest niebezpieczna i byłem gotowy ponieść konsekwencję swoich czynów. Pomyślałem, że gdyby teraz spojrzała mi w oczy, zobaczyłaby krople łez, które starały się spłynąć po policzkach. Nie miałem chusteczki, więc przemyłem oczy zimną wodą, wziąłem kubki z herbatą i wróciłem do pokoju z kominkiem.
    Wiem, myślisz że wybierałem tą drogę? Nie. Ile razy zastanawiałem się jak wyglądałoby normalne życie w spokoju i dobrobycie. Jaki będę na końcu tej drogi. Czy zostanie coś jeszcze ze starego Caelliona, czy stanę się taki jak oni. Pozbawiony sumienia, uczuć itp. I wiesz co choć bardzo chciałbym wiedzieć, że wszystko będzie dobrze, to nie mogę, bo trudno na to pytanie jest odpowiedzieć - zamyśliłem się, po chwili dodałem cichszym głosem - Mogę tylko mieć nadzieję. - Starałem się opanować łzy, ale było już za późno. Chciałbym tylko, żeby ona tego nie zobaczyła. -Używam miecza, bo tylko tak mogę poczuć wagę życia. Kiedyś mój dobry przyjaciel zwykł mówić, że człowiek jest sumą osób, które spotkał na swojej drodze. Chciałbym tylko, aby pozwolono mi spotkać więcej dobrych ludzi niż złych.
Upiłem trochę herbaty i zamknąłem oczy. Nasłuchiwałem jak krople deszczu stukają o parapet, jak skwierczy ogień w kominku. Po chwili dodałem
    Jedyne co mi pozostaje to czekać na rozwój wypadków.
Elfka siedziała skulona przy ogniu i w milczeniu słuchała moich słów, nastało milczenie i dopiero po chwili się odezwała
    Trzeba mieć więcej niż jeden cel w życiu, albo jeden cel, który tak naprawdę jest nieosiągalny. Bo jeśli osiągniesz cel.. To co potem? Co zostanie? Spalisz się we własnym ogniu po to by osiągnąć ten cel, a po osiągnięciu go twoje życie stanie się bez sensu. Dlatego też zemsta nie jest dobrym celem. Nie wróci tego co było, nie ukoi niczyjego bólu, a wręcz przeciwnie. Zada jeszcze większy i jeszcze więcej, a gdy się dopełni, nie będzie już nic. - głos jej lekko drżał, więc płakała - Nie można zabronić walk, bo to leży w naturze, by walczyć, ale można walczyć z sensem.
Wiedziałem, że mówiła prawdę. Wiedziałem, co mnie czeka po dokonaniu zemsty, ale nawet jeśli nie byłem gotowy przyznać tego, już od dawna byłem gotowy ponieść wszystkie konsekwencje swoich działań.
    Mój cel nie jest łatwy do osiągnięcia, nim dojdę do kresu drogi minie sporo czasu, a może nawet wieczność. - Nie wiedziałem czemu, ale starałem się mówić spokojnie do niej. Nie chciałem, by wyczuła moje myśli. Nie chciałem jej obarczać swoimi problemami. - Mam jeszcze inne cele, równie ważne. Chce znaleźć przyjaciół, może nawet rodzinę. Pragnę też chronić ten kraj tym oto mieczem - wyciągnąłem go przed siebie i wysunąłem z pochwy. Mogłem wyczuć palcami rysy na klindze. – Nigdy nie mówiłem, że zemsta to mój jedyny cel. – wiedziałem, że kłamię. Wiedziałem, że zemsta liczy się dla mnie najbardziej, ale gdy patrzyłem na elfkę postanowiłem, że jej tego nie powiem. Byłem wdzięczny, że słuchała mnie z takim zaangażowaniem. Chyba po raz pierwszy ktoś tak mnie słuchał. Uśmiechnąłem się i napiłem herbaty.
Otarła twarz, widać nie chciała ukazać łez
    Sam nie wierzysz w to co mówisz.. – szepnęła - Więc kłamiesz... Nie we wszystkim, ale kłamiesz w czymś... - spojrzała nań - Ja nigdy nie kłamie, ale wiem, że jeśli ktoś już kłamie to ma jeden problem, sam najpierw musi siebie przekonać, aby wierzyć w swoje własne kłamstwo, aby móc sprawić, że ktoś inny w nie uwierzy. Jeśli sam nie wierzysz w swoje słowa, to jak chcesz przekonać do nich innych? Ja wierzę w swoje słowa, ale wiem że nie są prawdziwe.
    Przepraszam, myślałem, że jak skłamię to będzie lepiej, że nie będzie ci mnie aż tak szkoda. A jednak wyczułaś, że zemsta jest dla mnie najważniejsza. - zastanowiłem się -  A ty jakbyś zareagowała, gdyby całą twoją rodzinę, całą wioskę zrównała z ziemią jakaś banda oprychów? Nie szukałabyś zadośćuczynienia? Całe twoje życie zmieniło się w jednej sekundzie, a ty siedzisz z założonymi rękami i nic nie zrobisz? A gdzie honor rodziny? Można nie walczyć, ale w takich sytuacjach to chyba normalne, że szukasz zemsty.
    Nie wiem.. - wzięła swój kubek i upiła łyk - Nie wiem skąd pochodzę, ani kto jest moją prawdziwą rodziną. Mam tu przybranego ojca i jego druga żonę za rodziców. Oni raczej nie dali by się tak łatwo zgładzić. A przy okazji jestem członkinią co najmniej dwóch rodów, jako przybrana siostra. A rody są tu dość wysoko cenione, więc też niewiele im grozi. W końcu mają całą armie królewską w razie zagrożenia. - zamyśliła się - Gdyby jednak coś im się stało... Pewnie gryzłoby się we mnie poczucie sprawiedliwości z zasadą, że walka jest zła. Zależy też kto dopuściłby się zbrodni. W końcu większa część złodziei i bandytów to po prostu ludzie biedni, który zdecydowali się walczyć o swój los, albo tacy, którzy czynią zło nieświadomie. Oraz ci, którzy czynią zło, dla samego zła. Ale wierze, że nawet w najgorszych jest cząstka dobra. Nikt nie rodzi się zły.. - upiła kolejny łyk -Tylko świat i życie sprawia, że stajemy się źli.
    Jesteś z natury dobra, to widać. Starasz się we wszystkim znaleźć dobro. Twoje zachowanie mnie dziwi, zważywszy co mówiłaś wcześniej, że za dużo zła widziałaś na świecie i nie potrafisz ufać nieznajomym. - upiłem łyk - I chociaż twoja natura koi moje serce - chciałem ją przytulić na znak że jej dziękuje za obecność i słuchanie mnie, ale się powstrzymałem - to jednak wiem, że to głównie ułuda i świat jest często gorszy niż ten opisany w twoich słowach.
Dorzuciła do ognia 
    Trudno mi jest ufać nieznajomym i fakt, wiele już osób mnie zraniło, choć chciałam im jedynie pomóc. Ale cóż. Tak jak powiedziałam, wszyscy czynimy jakieś zło, małe i duże. Nie zawsze zdajemy sobie z tego sprawę, ale są tacy, którzy czynią zło dla samego zła. Ja mam to do siebie, że nawet jeśli ktoś mnie bardzo zrani, to jeśli potrzebowałby pomocy i tak mu jej udzielę. Wiesz co źle robisz? Chcesz być w armii i chronić innych, a przy okazji znaleźć tych, którzy sprawili ci ból. Ale.. kiedy ich znajdziesz.. to chcesz ich zabić. A wtedy staniesz się taki jak oni. Bo zabijesz, z zimną krwią dla zaspokojenia własnego ja. Osoby, które mnie skrzywdziły... dziwią się kiedy widząc ich nieszczęście, staram się im pomóc. Wręcz się tego boją, bo uważają, że powinnam ich nienawidzić za ból, że jestem na nich zła. A nie jestem, żal mi, że odrzucili moją pomocną dłoń. żal mi, że przez to cierpieli.
Wstałem i podszedłem do okna
    Już trochę się rozpogadza. Jeszcze jakaś godzinka i wyjdzie słonko. - odwróciłem się w stronę elfki i opierając się o parapet powiedziałem - Ja nie jestem taki jak ty i chyba nigdy nie będę, w moich żyłach płynie sprawiedliwość, a zło musi ulec zniszczeniu. Nie darowałbym nikomu krzywd zadanych mnie i mojej rodzinie. - zastanowiłem się nad kolejnym zdaniem - Jasne, że lepiej nie walczyć, ale czasem trzeba, bo wymaga tego los. Podobno liczy się tylko przyszłość, ale przeszłość nie pozwala zapomnieć. Czasem zdarza mi się myśleć, że może lepiej zostawić to tak jak jest i nie szukać zemsty, bo ktoś może szukać jej potem na mnie, ale zaraz nachodzi mnie pytanie czy moja rodzina, moja wioska prosiła się o to?? Nie. Wychowano mnie w poczuciu, że każde zło powinno być wybaczone, ale życie potrafi skorygować każdą, nawet najlepszą ideę. I mogę zrozumieć, że jacyś biedacy ograbili moją wioskę, ale po co ich zabijali? W imię czego? W imię zasady nie zostawiaj jeńców, bo na ciebie doniosą? Ja nie chcę zaspokoić własnego ja, ale uciszyć głosy, które domagają się sprawiedliwości. Dlatego chce walczyć w obronie innych, żeby móc zrewanżować swoje czyny. Chociaż i tak wiem, że na końcu drogi czeka mnie chwilowy triumf, a potem spotkanie z rzeczywistością, zwaną wieczne potępienie. Pogodziłem się z tym. -Wyglądała na nieco zasmuconą moimi słowami, ale widać też było, że rozumie. - Cieszę się, że rozumiesz. Ja też rozumiem twój punkt widzenia, ale jak już mówiłem u mnie to nie zadziała. Jesteś naprawdę miłą osobą, potrafisz słuchać i radzić. Przemyśle to wszystko jeszcze raz, ale wątpię by to coś zmieniło. - Spojrzałem w okno - Burza minęła.
    Mychm..- elfka czekała nadal, bo ubrania wciąż były mokre, a z wolna zapadała noc, nie dało się tego zauważyć, przez burze - Chyba jednak przyjdzie nam tu spędzić noc.
Niewielka bransoletka na ręku elfki zaczęła świecić. spojrzałem na bransoletkę.

Offline

 

#2 2007-10-14 19:38:40

Caellion Vessah

Skarbnik i Sekretarz

2830263
Zarejestrowany: 2007-09-07
Posty: 101
Punktów :   

Re: Spotkanie w lesie (cz. 1)

Kolejną cześć wrzucę jak będę miał chwilę czasu.

Offline

 

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi


Darmowe Forum | Ciekawe Fora | Darmowe Fora
www.pwf-online.pun.pl www.generally.pun.pl www.warrockcheats.pun.pl www.pmp.pun.pl www.superbohatery.pun.pl